Rok temu, posłanka Pawłowicz w biegu między jednym korytarzem zajmowanym a drugim, rzuciła przez ramię, w kierunku podążającej za nią „gawiedzi” dziennikarskiej, że zmieniać będą wszystko. Jeszcze wtedy tego nie rozumiałem. Po 12 miesiącach od tamtego zdarzenia mamy taki oto zestaw spraw do rozwiązywania. Wymienić kilka, opisanych liczbami, i tylko z obszaru konkretów gospodarczych.
W perspektywie czeka nas zgromadzenie 40 mld zł na dofinansowanie ZUS w związku z planowanym obniżeniem wieku emerytalnego. To oznacza podwojenie opłat z budżetu.
Jednolity podatek (przygotowywany przez rząd) ma „załatwić” sprawę podniesienia kwoty wolnej od podatku. Sfinansować tę obietnice wyborczą mają bogatsi. To zmniejszy konsumpcję, a tym samym obniży wpływy z VAT.
W tych okolicznościach 3,6 mld złotych przewidywanych na Obronę Terytorialną, to kaszka manna. Ale, jakby nie było, odpowiednik 10 Caracali.
Upraszczając ten stan spraw funduje nam sprawująca władzę partia. Na czele z wszechwładnym Prezesem. Dla jednych guru, dla innych wcielenie zła. Powtarzanie, że rządzi Polską człowiek o najniższych wskaźnikach zaufania społecznego wyborców – zwolenników nie odmieni. Dopóki nie dostaną po kieszeni, ale i tak niemało pójdzie w zaparte.
Tymczasem Kaczyński steruje w kierunku zbudowania rzeczywistości, w której on sam będzie się czuł bezpiecznie.
Przy okazji nie zaszkodzi rozliczyć się za upokorzenia i wziąć odwet za śmierć brata, której winna jest III RP. A ta bezpieczna rzeczywistość dopasowana do życiowych doznań Prezesa to ceny bez końcówek 99, miasto z ulicami, gdzie można wyjść z kotem i nie wpaść na wegetarianina na rowerze, z niedzielami bez galerii, za to z dziatwą prowadzoną za rączkę do kościoła, bez tyranii Internetu, bez niepewnych obcych itd. ale jak mawiają bracia Czesi: to se ne vrati. Zamordyzm już był. Na świecie mamy totalny rozgardiasz. Nad Wisłą znajdujemy się, nazwijmy to w okresie przejściowym. Z przewagą buczenia. Na niwie gospodarczej, jak to zwięźle ujął nasz kolega Andrzej Lubowski (Polityka nr 42) mamy sytuacje „Mateusz (de domo Morawiecki, przyp. J.D.) w krainie czarów”.
Mimo wszystko „nie pękamy”. To nasz znak firmowy na czasy trudne. Dlatego bierzemy się za robienie swojego Portalu Z.G. – kontynuując wydawanie Nowego Życia Gospodarczego „w wersji elektronicznej”. Po okresie burzenia trzeba będzie umieć posprzątać. Na to stawiamy.
Jerzy Dzięciołowski